Polskie naukowe czasopisma politologiczne - kilka uwag
Lista polskich naukowych czasopism politologicznych do
pobrania TUTAJ.
Nowe zasady oceny poszczególnych jednostek naukowych budzą
wprawdzie wiele kontrowersji, ale wywołały też jeden bardzo istotny skutek w
postaci zmiany strategii publikacyjnych wielu naukowców – zwłaszcza w obszarze
nauk humanistycznych oraz społecznych. Dotychczas za najbardziej istotne
uważano w tych obszarach autorskie lub wieloautorskie monografie, obecnie ministerialni urzędnicy wartość (przynajmniej administracyjną)
tych form dzieł wydatnie obniżyli. Wzrosła
natomiast – w tym samym biurokratyczno-sprawozdawczym aspekcie – wartość artykułów publikowanych w czasopismach
naukowych.
Nic zatem dziwnego w tym, że i rynek czasopism naukowych przeszedł w ostatnich
latach swoistą transformację. Analiza tego rynku dla dyscyplin nauk o
polityce oraz nauk o polityce publicznej pozwala na wyciągnięcie wstępnych
wniosków dotyczących charakteru tej zmiany.
Na liście B wykazu czasopism punktowanych MNiSW znajduje się
obecnie 131 czasopism, których redakcje zdecydowały się afiliować je co
najmniej przy jednej z wymienionych dyscyplin. Poniższy wykres przedstawia liczbę periodyków w poszczególnych przedziałach punktowych:
131 to liczba ogromna, jeśli skonfrontować ją chociażby z
liczbą jednostek uprawnionych do nadawania stopnia doktora w dyscyplinie nauk o
polityce lub nauk o polityce publicznej (jest ich obecnie w całym kraju
dwadzieścia). Można nawet stwierdzić, że dziś praktycznie każdy politologiczny
ośrodek naukowy oraz wiele stowarzyszeń naukowych zorientowanych
politologicznie ma ambicję prowadzenia własnego czasopisma naukowego. Załóżmy,
że każde z tych czasopism ukazuje się dwa razy w roku i w każdym znajduje się
sześć tekstów (realnie ukazują się częściej i składają się z większej
liczby artykułów). Przy takich hipotetycznych założeniach (powtarzam – i tak
zliberalizowanych) w trakcie roku kalendarzowego naukowe czasopisma
politologiczne muszą być zatem zasilone – uwaga! – 1572 (słownie: tysiąc pięćset
siedemdziesięcioma dwoma) artykułami (sic!). Komentarz jest chyba zbędny, a
konieczność środowiskowej weryfikacji poszczególnych tytułów – nieunikniona.
To, co cieszy, to internetowe otwarcie politologicznych
czasopism. Czasy żmudnego zamawiania kolejnych numerów periodyków do
uczelnianych czytelni odchodzą ewidentnie w przeszłość. Poniższy wykres
pokazuje, że większość redakcji zdecydowała się udostępnić poszczególne numery
czasopism w formule wolnego dostępu - każdy może z nich korzystać za darmo:
Żeby nie było za słodko, dołożę łyżkę dziegciu. Po pierwsze,
wiele redakcji nie informuje, na jakiej licencji oferuje dostęp do czasopisma.
Po drugie, nie ma jednolitej formuły zamieszczania tekstów w wolnym dostępie –
niektóre redakcje oferują dostęp do całych numerów w jednym pliku, inne dzielą
artykuły na poszczególne pliki; nie wspomnę o tym, że niektóre redakcje postarały
się o to, by przeszukiwanie strony internetowej czasopisma w celu pobrania
plików było bardzo długie i żmudne ("grzech nieintuicyjności"). Po
trzecie, nieobecne na stronach periodyków są wyszukiwarki słów kluczowych lub
przedmiotowych haseł, które pozwoliłyby osobie zainteresowanej konkretnym tematem zaoszczędzić czas związany z przeglądaniem całego zasobu (tu można
sobie jednak pomóc np. katalogiem czasopism Biblioteki Narodowej).
Ale ponieważ nie od razu
Kraków zbudowano, cierpliwie czekam na kolejne internetowe zmiany i - co może ważniejsze - mam nadzieję na rychłe wystąpienie efektu wypierania
z rynku wydawniczego czasopism gorszych przez lepsze.
Wnioski, dane i wykresy pochodzą z opublikowanej właśnie
książki:
Komentarze
Prześlij komentarz