System wyborczy Republiki Węgier - rzeczywiście mieszany?

Węgierski system wyborczy jest dość skomplikowany. Wyborcy oddają dwa głosy: jeden na kandydata w swoim jednomandatowym okręgu wyborczym (w sumie tych okręgów jest 106 – dalej: segment JOW), drugi – na wybraną przez siebie listę partyjną (dalej: segment PR). W pierwszym etapie komisja wyborcza dokonuje alokacji mandatów w JOW. Tutaj sprawa wydaje się jeszcze banalna - w każdym z okręgów wygrywa kandydat, który zdobył większą liczbę głosów niż pozostali (reguła większości względnej). Oznacza to wprawdzie, że nie przeprowadza się drugiej tury wyborów (oszczędni będą zadowoleni), ale rodzi także niebezpieczeństwo zwiększenia poziomu ekskluzji wyborczej. Jeśli bowiem hipotetycznie założyć, że w JOW startuje troje kandydatów i wyniki poparcia rozkładają się tak, że A=36%, B=34%, C=30%, to mandat otrzyma wprawdzie kandydat A, ale 64% głosujących w tym okręgu nie będzie miało w parlamencie swojego przedstawiciela. Gdy sytuacja powtórzy się w każdym ze 106 okręgów wyborczych, kandydaci partii A, uzyskując w skali kraju poparcie 36% wyborców, uzyskają w segmencie JOW 100% mandatów.

Alokacja mandatów w segmencie PR jest bardziej skomplikowana. Bierze się w niej bowiem pod uwagę nie tylko głosy oddane przez obywateli na listy partyjne, ale także tzw. „głosy nadwyżkowe”. Za głosy nadwyżkowe uważa się wszystkie głosy oddane na kandydatów partyjnych w JOW, które: a) nie pozwoliły tym kandydatom zdobyć mandatu, b) były – z punktu widzenia ostatecznych wyników – zbędne do uzyskania mandatu. Łatwiej rzecz zrozumieć, przyglądając się poprzedniemu przykładowi. Jeśli w okręgu oddano w sumie 100 głosów w taki sposób, że A=36, B=34, C=30, partie, których kandydaci nie uzyskali mandatu, otrzymują kolejno następującą liczbę głosów nadwyżkowych: B=34, C=30. Partia A do zwycięstwa potrzebowała – teoretycznie – 35 mandatów (o jeden więcej niż druga w kolejności B), a więc liczba głosów nadwyżkowych w tym przypadku wyniesie 36-35=1.

Głosy nadwyżkowe oraz głosy bezpośrednio oddane na listę sumuje się, a następnie partiom – zgodnie z formułą d’Hondta (premiującą ugrupowania duże) – przydzielane są kolejne 93 mandaty. Warunkiem uczestnictwa partii w procesie alokacji mandatów jest przekroczenie 5-procentowego progu wyborczego. Koalicja złożona z dwóch ugrupowań musi przekroczyć 10-procentowy próg wyborczy, a sojusz trójpartyjny – 15-procentowy (itd.). Co ważne, progi wyborcze dotyczą wyłącznie głosów oddanych bezpośrednio na listy partyjne, a nie sumy głosów oddanych na listy oraz głosów nadwyżkowych.

Warto w tym miejscu zdać sobie sprawę z tego, jak silnie nieodzwierciedlające preferencji elektoratu byłyby wybory w samych tylko JOW. Poniżej znajduje się mapka przedstawiająca podział mandatów w tym segmencie. 


Wnioski z niej płyną w zasadzie dwa: po pierwsze w JOW – wbrew temu, co twierdzą ich entuzjaści – w ogóle nie liczą się kandydaci niezależni a szansę na uzyskanie mandatu mają wyłącznie kandydaci dwóch największych ugrupowań, po drugie zaś – w przypadku zdominowania systemu partyjnego przez jedną partię i „średniej” relewancji innych ugrupowań (na przykład rozkładu głosu w proporcji: A=45%, B=20%, C=15%, D=10%, E=5%, F=5%), bonus, jaki otrzymuje ta pierwsza, jest niewspółmierny do realnego poparcia, jakim cieszy się w społeczeństwie. Nie ma jeszcze dokładnych tabel prezentujących wyniki poszczególnych kandydatów w JOW, ale nikt chyba nie ma złudzeń, że mimo wielkiej popularności V. Orbana Fidesz nie cieszy się poparciem 90% wyborców (a taki właśnie odsetek mandatów przypadł mu w udziale w JOW).

Powstaje zatem zasadne pytanie, czy segment PR spełnia swoją prymarną funkcję i przynajmniej w minimalnym stopniu kompensuje mniejszym podmiotom straty, jakie ponoszą w wyniku deformacji preferencji elektoratu w segmencie JOW. Oto porównanie odsetka zdobytych w segmencie PR głosów oraz odsetka otrzymanych mandatów:

Fidesz – 44,54% głosów, 38,54% mandatów,
MSzP – 25,99% głosów, 29,17% mandatów,
Jobbik – 20,54% głosów, 23,96% mandatów,
LMP – 5,26% głosów, 5,21% mandatów.

Rzeczywiście, w segmencie PR Fidesz jest nieco niedoreprezentowany, a drugie i trzecie w kolejności MSzP oraz Jobbik – nadreprezentowane, ale poziom pod- i nadreprezentacji wynosi maksymalnie 6%, co z punktu widzenia ostatecznych wyników ma wymiar wyłącznie symboliczny. Z pewnością natomiast nie niweluje swoistego handicapu, jaki ugrupowanie V. Orbana wypracowało w segmencie JOW.


Elekcja węgierska potwierdza zatem to, co politolodzy od dawna piszą w pracach poświęconych systemom wyborczym. Głosowanie większościowe (zwłaszcza w wariancie większości względnej) w JOW sprzyja wyłącznie dużym partiom politycznym i nie daje żadnej możliwości odpartyjnienia sceny politycznej. Tworzy za to dobre warunki do sformowania jednopartyjnego gabinetu z dużą parlamentarną przewagą nad rywalami, co szczególnie podoba się tym liderom i zwolennikom, którzy wolą stabilny „miękki” autorytaryzm od trawionej konfliktami koalicyjnymi – ale za to wiernie odzwierciedlającej poglądy obywateli – demokracji.

Komentarze

Popularne posty