Kijowskie reminiscencje
Niedługo miną cztery lata od mojego krótkiego stypendium w
Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Do Kijowa przyjechałem 4 grudnia 2009 roku. W
kolejnych kilku tygodniach miałem okazję wziąć udział w co najmniej kilku naukowo-kulturalnych
wydarzeniach organizowanych pod szyldem 5. rocznicy wybuchu pomarańczowej
rewolucji. Pamiętam, że komentującym towarzyszyło poczucie zmarnowanej szansy
(powszechnie uważano prezydenturę Wiktora Juszczenki za słabą, a wiele jego
politycznych posunięć za niejasne i niezbieżne z interesami zwolenników obozu „pomarańczowych”),
ale równocześnie żywiono przekonanie, że droga do demokratyzacji kraju wciąż stoi
otworem. Potwierdzić to miały zaplanowane na styczeń 2010 roku wybory
prezydenckie.
Ku uciesze Rosji i powiązanych z nią klanów biznesowych większość
Ukraińców zdecydowała wtedy powierzyć stanowisko głowy państwa Wiktorowi
Janukowyczowi. Nic to, że kampanię miał niemrawą, tworzoną w oparciu o
najgorsze sowieckie wzorce. Nic to, że jego kontrkandydatka dwoiła się i
troiła, by pokazać nowoczesną twarz Ukrainy, agitację bezpośrednią wspierając
perfekcyjnie skonstruowaną kampanią internetową. W 2010 roku „niebiescy”
okazali się silniejsi od „pomarańczowych” i… powrót do znanych autorytarnych
praktyk, których kulminacją było uwięzienie najgroźniejszej przeciwniczki
politycznej prezydenta, stał się faktem. Niemałą część książki „Przywództwo labilne” poświęciłem zrekonstruowaniu kariery Janukowycza i być może świadomość
podstaw sukcesu donieckiego „człowieka znikąd” dała mi podstawę do tego, by nie
mieć żadnych wątpliwości, jaki kurs w polityce zagranicznej obierze. Nie jestem
więc w żadnej mierze zdumiony aktualnym stanem dialogu europejsko-ukraińskiego.
I tylko oglądając obrazy z kijowskiego Majdanu i pobliskiego Chreszczatyku,
czuję się nieswojo, bo mnie się te miejsca kojarzą z cudnymi grudniowymi
wieczornymi spacerami, a całemu światu ponownie będą przypominały o podzielonym
ukraińskim narodzie.
***
Poza wszystkim uważam, że piosenka wyborcza Julii Tymoszenko
z 2010 roku to jeden z najbardziej udanych marketingowo utworów tego typu. Ciekawe, czy ktoś go jeszcze pamięta:
Komentarze
Prześlij komentarz