Wybory w Czechach - debata Fischer-Zeman
Za tydzień o tej porze już będzie w zasadzie wiadomo, kto zmierzy się w drugiej
turze czeskich wyborów prezydenckich. Rzecz dla nas być może niezbyt istotna, ale
w kraju południowych sąsiadów jednak znacząca, bo bezpośrednie wybory głowy
państwa odbędą się tam po raz pierwszy. Według sondaży największym poparciem
cieszą się byli premierzy: były przewodniczący Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (ČSSD), Miloš Zeman, oraz stojący niegdyś na czele bezpartyjnego (technicznego) gabinetu, Jan Fischer. Prezydencka elekcja odbywa się w atmosferze kilku poważnych skandali
politycznych, w których tle pojawiają się korupcja, wielki biznes i
spektakularne sądowe procesy. Obaj kandydaci próbują się w kampanii prezentować
jako potencjalni kontynuatorzy „czeskiej” tradycji prezydentury Masaryka i Havla, dość
jednoznacznie dając do zrozumienia, że negatywnie oceniają bieżące polityczne wydarzenia
oraz odchodzącego prezydenta, Vaclava Klausa.
Jan Fischer i Milos Zeman |
Znalazłem dziś chwilę, by obejrzeć debatę przedwyborczą Zeman – Fischer,
którą zorganizowała telewizja Prima. Myślę, że oba sztaby mają jeszcze sporo do
poprawienia, jeśli myślą o ponownej – przeprowadzonej przed drugą turą –
dyskusji pomiędzy politykami. Dość wypunktować, że przez dobre 45 minut Jan
Fischer prezentował widzom kawałek łydki (za krótkie skarpety!), co może
jeszcze podczas jakiejś naprędce organizowanej konferencji prasowej dałoby się
wytłumaczyć, ale taka żenada wizerunkowa na tydzień przed wyborami dowodzi, że
ktoś tu czegoś nie dopilnował. Osobiście nie chciałbym, by moim prezydentem był
ktoś, kto nie potrafi się zorientować, że siedząc z nogą założoną na drugą nogę
prezentuje wszystkim zebranym (wątpliwe) wdzięki swojego ciała.
Żeby razy rozdzielić po równo, marketingowcom Zemana radziłbym
popracować nad jego irytującym potakiwaniem. To oczywiście dobry odruch, jeśli
prowadzi się z kimś zwykłą rozmowę – pozwala żywić rozmówcy przekonanie, że jest
słuchany. Problem pojawia się wtedy, gdy kandydat na prezydenta wciąż
potakująco kiwa głową, a obóz jego konkurenta właśnie wytyka mu nieprawidłowości
w finansowaniu jego kampanii wyborczej. Jako zwykły telewidz uznałbym, że Zeman po prostu przyznaje krytykom rację. Pewnie większość obserwatorów debaty wysłucha
odpowiedzi i dowie się z niej, że kandydat na prezydenta jednak odpiera atak, ale po pierwsze może powstać wówczas wrażenie niezbieżności
komunikatu werbalnego z niewerbalnym, a po drugie, co z tymi, którzy akurat w
tym momencie pójdą sobie zrobić herbatę?
Gdyby mi ktoś jednak zadał pytanie, kto wygrał debatę, odpowiedziałbym bez
namysłu, że Miloš Zeman. Zdecydowanie częściej i naturalniej się uśmiechał,
jego riposty były autentycznie błyskotliwe, a kilka metafor naprawdę trafiało w
punkt (o konieczności ułatwień dla inwestycji: "Musimy zasadzić więcej jabłoni,
żebyśmy później mogli jeść więcej jabłek"). Zeman o niebo lepiej wypadł też na
egzaminie z konwersacji w językach angielskim i rosyjskim (tak, tak – jak widać
są kraje, w których uważa się kompetencje językowe za niezbędne do wypełnienia
funkcji głowy państwa). Generalnie były przewodniczący ČSSD zrobił na mnie
wrażenie „starego wygi”, który niejedno już w polityce przeszedł, natomiast Jan
Fisher wydał mi się zbyt przejęty rolą kandydata na prezydenta. Jeśli marketingowcom
uda się go przed drugą turą trochę wyluzować, to kolejna debata może być
jeszcze ciekawsza.
***
Skoro już wpis jest o Czechach, to dzielę się zdjęciem, które zrobiliśmy
podczas sylwestrowego wypadu. W jednym z pardubickich supermarketów natknęliśmy
się na poświąteczną wyprzedaż takiego oto adwentowego kalendarza:
***
Źródło fotografii kandydatów: http://www.blesk.cz/clanek/zpravy-volba-prezidenta/178588/boj-o-hrad-ma-dva-favority-expremier-fischer-vs-expremier-zeman.html
Komentarze
Prześlij komentarz