Dobre czasy dla burmistrzów - w Madrycie o przywództwie lokalnym
Ostatni dzień madryckiego kongresu był swoistym świętem
samorządu terytorialnego. Trzy sesje z rzędu poświęcono bowiem dyskusjom na
temat zarządzania na poziomie lokalnym: City Mayors: Changing Patterns of Local Leadership, Mayors in Comparative Perspective oraz Local Leadership in the EU countries.
Dominowały – co charakterystyczne dla tego typu kongresów –
studia przypadków, ale dzięki temu, że zostały przedstawione kolejno, można było
łatwo dostrzec „wspólny mianownik” poszczególnych wystąpień. Niezależnie od przyjętej metody badawczej (z
większości referatów wyzierał – nielubiany przeze mnie akurat w analizach
przywództwa na szczeblu lokalnym – neoinstytucjonalizm) wszystkim właściwie
wyszło to samo: mamy obecnie do czynienia z silną prezydencjalizacją władzy lokalnej przejawiającą
się we wzroście znaczenia jednoosobowych organów wykonawczych przy jednoczesnym
osłabieniu pozycji wszelkiej maści rad i kolegiów uchwałodawczych. Przyczyniła
się do tego znacząco procedura bezpośredniego wyboru burmistrza – potwierdzili
to w swoich badaniach Kristof Steyvers (Belgia), Miro Haček (Słowenia), David
Sweeting i Colin Copus (Anglia), Robert Podolnjak i Djordje Gardasevic
(Chorwacja).
Nawet Christine Cheyne z nowozelandzkiego Massey
University powiedziała po moim referacie (potwierdzającym tę europejską
tendencję, choć wygłoszonym raczej z komunikologicznej, a nie instytucjonalnej
perspektywy), że gdyby usunąć te świszczące nazwiska (zdecydowanie najwięcej
aplauzu wywołała fraza Krzystek from
Szczecin), to opis metod poszerzania zakresu władzy symbolicznej i
formalnej prezydentów największych polskich miast idealnie pasowałby także do
burmistrzów jej kraju.
W panelach dyskutowano głównie na temat tego, czy to
pozytywna tendencja, czy raczej należałoby bić na alarm. Sale dzieliły się
generalnie na apologetów samorządu – ci we wzmacnianiu władzy burmistrzów nie
widzieli niczego zdrożnego – i sceptyków, którzy przestrzegali przed
swoistą uzurpacją uprawnień przez popularnych liderów. Zwracano też uwagę na
usłużność mediów, które w większości przypadków z miejskimi przywódcami żyły za
pan brat, czym skutecznie pomagały w konserwowaniu (a może raczej "betonowaniu") lokalnego systemu
politycznego. Trudno było w kilkanaście minut
rozwiać wszelkie wątpliwości, wszyscy jednak zgodzili się co do tego, że fenomen prezydencjalizacji przywództwa lokalnego to zupełnie nowa jakość i trzeba by ją za naukowe "bary" przynajmniej próbować uchwycić.
Ps. Zupełnym przypadkiem powstanie blotki zbiegło się z kolejną inicjatywą służącą
wzmocnieniu pozycji prezydentów polskich miast. Tym razem w roli głównej Ryszard
Grobelny:
Komentarze
Prześlij komentarz