O jeszcze jednej polskiej reprezentacji


„A miało być tak pięknie” – chciałoby się zanucić za Elektrycznymi Gitarami. Od 1994 roku światowe zjazdy politologów odbywały się poza Europą, co w naturalny sposób stanowiło barierę uczestnictwa – rzadko który polski ośrodek stać było na sfinansowanie swoim pracownikom podróży do Australii czy Ameryki Południowej. Załóżmy więc optymistycznie, że jako reprezentanci kraju na dorobku byliśmy w swej absencji usprawiedliwieni. Gdy jednak zdecydowano o tym, że tegoroczny Kongres odbędzie się w Madrycie, powszechnie zacieraliśmy ręce. Kilkanaście miesięcy temu na posiedzeniu Zarządu Głównego PTNP była nawet mowa o czarterowaniu samolotu LOT, ponieważ – jak to ujęto – „jest szansa na dużą reprezentację z Polski”. Co z tego wszystkiego wyszło? Ano słomiany zapał.



Powyższy link odsyła do tabeli, w której zawarłem wszystkie wystąpienia politologów reprezentujących w Madrycie polskie ośrodki naukowe. Jest tych wystąpień… 16! Mniej niż na niejednej konferencji krajowej! Niech każdy sam sobie odpowie na pytanie, czy to dużo, czy mało… Podpowiem tylko, że w Polsce jest 20 uniwersytetów i akademii kształcących na kierunku „politologia” oraz co najmniej dwa razy tyle państwowych szkół zawodowych i uczelni prywatnych, na których wykłada się nauki polityczne lub pokrewne (europeistykę / stosunki międzynarodowe). A zatem nie stać nas było nawet na to, by oddelegować na kongres średnio jednego pracownika z uczelni. Najlepiej w zestawieniu wypadł Uniwersytet Warszawski (trzech referentów), kolejno: UJ, UMK, UMCS (po dwóch referentów), a po jednym przedstawicielu reprezentować będzie: PAN, UAM, UWM, mój UP, PTNP, Europejską Wyższą Szkołę Prawa i Administracji oraz Dolnośląską Szkołę Wyższą. Do składu można jeszcze doliczyć przewodniczących paneli, którzy nie wygłaszają referatów: dr M. Kaczorowską z UW (panel: Change in Political Parties), dr hab. B. Dobek-Ostrowską, prof. UWr (panel: New Election Coverage in Central and Eastern Europe) oraz dra Krzysztofa Ostrowskiego z AH w Pułtusku (panel: Multi-level Governance of Sustainable Development).


I ciekawostka na koniec: byłem jedyną osobą spośród wymienionych w tabeli i w notce, która w zgłoszeniu kongresowym konsekwentnie używała znaków diakrytycznych charakterystycznych dla języka polskiego (co oczywiste, nie każdy miał taki wybór). Czy to strach przed tym, że nas wyszukiwarki nie znajdą, czy przed tym, że koledzy po fachu będą „kaleczyć” nasze nazwiska?:)

***
Zapraszam także do lektury (i dzielenia się komentarzami, jeśli taka wyniknie potrzeba) mojego artykułu opublikowanego właśnie na łamach "Lingua ac Communitas":



Komentarze

Popularne posty