W oparach zieleni
Sejmowy happaning Palikota (kadzidełka) zbiegł się z doniesieniami medialnymi na temat interwencji serbskiej rockmanki w biurze kandydata na prezydenta USA, Rona Paula. Co mogą mieć ze sobą wspólnego: polski poseł, serbska artystka i amerykański senator? Otóż chodzi o hasło „Legalize Freedom”.
Slogan został ukuty przez zwolenników nieobarczonego odpowiedzialnością karną palenia jointów, w związku z czym w polskiej wersji językowej mógłby swobodnie posłużyć Palikotowi. W takim też znaczeniu hasło pojawia się w kampanii Rona Paula, który zresztą walczy o „wolnego skręta” już od dawna – by nie być gołosłownym, zamieszczam link do wywiadu z 2009 roku.
Tu pierwsza ciekawostka: Ron Paul ubiega się o nominację Partii Republikańskiej, co daje jako taki obraz różnicy kulturowej w postrzeganiu lewicy i prawicy na kontynencie amerykańskim i europejskim. U nas o prawo do palenia trawki walczą socjalni, tam – konserwatywni liberałowie. Warto by jakoś ten fenomen ideologiczny naukowo uchwycić, ale to pole badawcze zostawiam już innym.
Przy okazji tego, że w amerykańskiej kampanii A.D. 2012 Ron Paul ponownie zakrzyknął „Legalize Freedom”, uaktywniła się też serbska gwiazda rocka Slađana Milošević (zbieżność nazwiska raczej przypadkowa). Pieśniarka przypomniała, że nagrała w 1999 roku piosenkę o takim tytule i ma do tej piosenki (a więc i tytułu) pełne prawa autorskie. Umyka artystce jedynie kontekst – ona nagrała utwór wymierzony przeciwko reżimowi Slobodana Miloševicia, za co zresztą reżim dał jej bana i wyrzucił nagranie z playlist rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych (swoją drogą, jako średni fascynat tego typu muzyki śmiem wątpić, czy bez tego bana artystka stałaby się tak popularna, ale to już rozważania na inną okazję). Niezależnie jednak od kontekstu Pani Slađana upiera się, że to ona ma prawa do frazy „Legalize Freedom”. Wartość artystyczną utworu można ocenić samemu:
Roszczenia serbskiej artystki nie wpłyną zapewne jakoś spektakularnie na amerykańskie wybory. Głównym sloganem Rona Paula wciąż pozostaje bowiem „Restore America now”, a nie „Legalize Freedom”, ale przecież nie o zawracanie kijem Wisły (w tym przypadku raczej Potomaku) piosenkarce chodzi. Pani Slađana protestem przypomniała o swoim istnieniu, a przecież w rock-biznesie nic się tak dobrze nie sprzedaje jak kontestacja.
Jeśli mogę coś skromnie – z marketingowego punktu widzenia – poradzić, sugerowałbym senatorowi zaproszenie artystki na skręta i próbę wspólnego odnalezienia ideału wolności zwanego przez niektórych nirwaną. Janusza bym raczej nie dopraszał, bo on ponoć walczy, choć sam nie bardzo się lubi zaciągać. Podobnie zresztą jak Bill;)
Komentarze
Prześlij komentarz